www.almandera.fora.pl

Alexander Vane

Ponownie pokręcił głową. -Oczywiście że wolałbym sam sobie znaleźć małżonkę. Tylko jak dowiaduje się taka iż jestem z rodziny królewskiej to reakcje są różne. Najczęściej pasuje im perspektywa dojścia do władzy. -mówił bardzo poważnie pomimo iż temat go nieco śmieszył. -A babcią możesz zostać i bez mego ślubu. A nie wystarczy Ci iż jesteś matką. Jak na razie jednego, porywczego i nieodpowiedzialnego młodzieńca. -odparł spokojnie jakby nie chodziło o niego.

Galatea Calista Vane

- no ale...ale..- szukała wyjaśnienia po chwili zrezygnowała i naburmuszyła się

Alexander Vane

Uśmiechnął się tryumfalnie. -To gdzie omówimy nękającą Cię sprawę? -zapytał całkiem poważnie. -A może jednak masz jakąś ponętną, inteligentną kandydatkę? Znudziło mi się towarzystwo mężczyzn.

Galatea Calista Vane

- wiesz co..jesteś taki sam jak twój ojciec..- mruknęła, odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie zakładając kaptur na głowę

Alexander Vane

-Niedaleko pada jabłko od jabłoni. -skwitował z uśmieszkiem i szedł powoli za nią. -Ciekawe gdzie mnie zaprowadzisz? -zapytał sam siebie, wyjął fajkę i uderzył się w czoło. -Nie zdążę jej zapalić, zanim ją zamoczy. -stwierdził, schował fajkę i wypatrywał matki. Natychmiast po zauważeniu ruszył szybko, lecz nie na tyle aby się z nią zrównać.

Galatea Calista Vane

Galatea odwracała się co jakiś czas aż nie zauważyła jednego z poddanych i wpadła na niego, ponieważ było ślisko oboje opadli na jezdnię

Alexander Vane

Alex pokręcił głową z rezygnacją i podbiegł do nich. -Nic Ci nie jest? -zapytał matki podając jej rękę. Potem spojrzał na poddanego a ten szybko wstał. -Jesteś strasznie rozkojarzona.

Galatea Calista Vane

Galatea wyglądała jakby właśnie miała wybuchnąć

Alexander Vane

-No nie bocz się. Królowej nie przystoi siedzieć na ulicy. -dodał po chwili ponaglając ją delikatnie ręką. Starał się nie dawać po sobie poznać że jest rozbawiony.

Galatea Calista Vane

- tu nie ma się z czego śmiać..- warknęła wyszarpując się - jak masz ochotę na kawały to idź na jakieś uliczne występy - rzuciła i znikneła mu z oczu

Alexander Vane

Rozłożył ręce w zrezygnowaniu. -Ciekaw jestem jak ojciec sobie z nią radzi. -zaśmiał się i ruszył w stronę Pałacu. Nie zważał czy spotka matkę czy nie. Prędzej czy później ją spotka.

Vespin Claudius Vane

Vespin wszedł na teren rozejrzał sie. Widzac małzonke i syna, podszedł do nich.:- Nie ukrywaj rozbawienia, synu...-upomniał księcia.

Galatea Calista Vane

Nagle echem przetoczył się odgłos końskich kopyt. Oczom przechodniów ukazała się Galatea na białym koniu cwałująca w stronę pałacu

Alexander Vane

Alex lekko się ukłonił. -Dobrze ojcze. -odparł. Po usłyszeniu kopyt wiedział iż to królowa więc zrobił krok w tył, aby się rozejrzeć. Miał rację, iz to jego matka. Pokręcił głową i zaśmiał się. -Ucieczka od kłopotów.